Piknik nie tylko z książką dopiero za rok!

Za nami kolejna głośna impreza tego sezonu – kolejna za rok. Co warto zmienić? Co pozostawić bez zmian?

Piknik nie tylko z książką to już stały element włochowskiego krajobrazu. Lata lecą, czasy się zmieniają, a piknik trwa.

Jak było w tym roku?

Mniej oficjalnie niż zwykle, to dobrze. Piknik przestaje być imprezą stricte urzędową, a staje się rzeczywiście imprezą dla mieszkańców. Szkoda, że jednocześnie aspekt książki jest coraz bardziej pomijany – prawie niewidoczna już miejscówka do poczytania (a mój pierwszy piknik wspominam niemal wyłącznie jako możliwość spokojnego oddania się lekturze), a kącik książki ginie w natłoku innych atrakcji. To jednak, co pozytywnie zaskakuje, to naprawdę tłumnie przybywający mieszkańcy, którzy chcą się bawić i… chcą to robić w dzielnicowym gronie!

Duża scena?

Do generalnego remontu. Czy naprawdę dzieci lat 0-3 i państwo, którzy na co dzień zalegają na pół przytomni na ławkach w Parku Kombatantów i Ogrodach Kosmosu, to nasz target? Nikt inny nie bawił się przy tej muzyce, więc może warto zejść z kosztów i postawić na naszych rodzimych artystów?

Jedzenie?

Tu znowu warto doinwestować. Nie tylko frytki z kurczakiem, górą soli i olejem, nie tylko lody, lecz także wiele innych ciekawych potraw można zaserwować, serio!

Tradycja parkowego handlu?

Co roku kwitnie i tym razem nie zawiodła. Naprawdę można coś kupić, a stoisko pani z kolczykami zasługuje rokrocznie na medal. Jak dla mnie to perełka tego wydarzenia i warto o nią zadbać z należytą starannością.

Co z dzieciakami?

Zdaje się, że organizatorzy albo nie mają dzieci, albo znają się na nich naprawdę słabo. Rok w rok to samo i raczej nudy. Dmuchańce zakorkowane, oferta zabawek dla młodszych nijaka, dla starszych głównie lotki, a na szczudłach coraz częściej już chodzą rodzice, a nie dzieci. Jeśli ktoś był pierwszy raz, to mogło mu się spodobać, jeśli dzieciaki są stałymi bywalcami tego typu imprez, to wyszły raczej znużone, nic więc dziwnego, że znacznie lepiej bawiły się pod sceną. Chyba że… taki właśnie był zamysł?

M.M.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *